Czego nauczył nas pies?

Lilkę mamy od niedawna. Wciąż jest niewielkim, białym szczeniakiem, który nie do końca rozumie co się dzieje dookoła niej, a my staramy się nauczyć ją świata jak najlepiej. Czasem wymyka nam się spod kontroli, nie chce się dostosować i wykonywać naszych poleceń. Jest niezależną feministką, ale w wieku dziecięcym. Jednakże daje nam coś czego chyba nie doświadczamy zbyt często, bezinteresowną miłość, która jest najcenniejsza. Gdy tylko mam ochotę się przytulić, przychodzi i siada mi na kolana, gdy chce poleżeć w ciszy, ona mi towarzyszy, gdy czuję się zbyt samotna, czuję jej małe, śpiące ciałko, tuż przy mojej nodze. Jest towarzystwem, przyjacielem, ale i zimnym prysznicem.
Dopiero posiadając psa zauważyłam tak wiele rzeczy, które dotąd były mi zupełnie obojętne.

1. Ludzie śmieciarze.
    Porozrzucane chusteczki, były dla mnie niczym duchy, które w mojej głowie nie istnieją. Przechodziłam koło nich codziennie i nawet przez myśli mi nie przeszło, że leżą tuż obok i zaczepiają psy. Moment, w którym po raz pierwszy wyprowadziliśmy psa był dla nas niczym pobudka ze snu na jawie. Ona zachwycona skakała od chusteczki do chusteczki, a każdy inny odpadek sprawiał jej coraz większą radość. Od tamtego czasu widzę je dużo wyraźniej, jakby materializowały się znikąd. Narodziło się we mnie zwykłe pytanie: Po co? Z ręką na sercu mogę przyznać, że nigdy nie wyrzuciłam nic pod siebie, prócz gumy do żucia... Więc dlaczego inni ludzie to robią? Czemu to służy i dlaczego nie chce im się wcisnąć tego białego skrawka do kieszeni, by wyrzucić go do pobliskiego śmietnika?
Prawdopodobnie ona rozłoży się dużo szybciej niż plastikowa czy szklana butelka, ale mimo wszystko wyrywanie z pyska psa zasmarkanej chusteczki jest absolutnie obrzydliwe, a na myśl, że mogłaby ją zjeść przechodzą mi dreszcze, więc wybieram tą pierwszą opcję, po czym jak najszybciej myje dłonie.

2. "Ludzi się trzeba bać, nie psów"
    Prawdopodobnie nigdy nie bałam się psów tak bardzo, że płakałabym na ich widok, ale mimo wszystko w jakimś tam stopniu mnie "onieśmielały". Wolałam ich unikać i przejść zwyczajnie na drugą stronę, szczególnie gdy pies dosięgał mi do pasa, bo tych mniejszych właściwie wcale się nie bałam. Strachu całkowicie się pozbyłam w momencie, gdy zaczęłam przebywać z psami trochę częściej. Teraz gdy mam swojego już zupełnie wyzbyłam się tego odrętwienia, a wręcz jestem pierwsza do schylenia się i pogłaskania napotkanego pieska. Nie twierdzę, że nie ma groźnych psów, bo są i należy mimo wszystko zachować ostrożność, ale też pamiętać, że małe psy na smyczy niewiele mogą nam zrobić. W interesie właściciela jest bezpieczeństwo przechodniów, więc wszelkie skoki, krzyki są zupełnie niepotrzebne.
Raz gdy szłam z Lilką zaczepiła nas pewna starsza pani. Piesek od razu do niej podbieg i dał się pogłaskać, choć na co dzień jest nieufna i raczej najpierw musi obwąchać drugiego człowieka, by dać się dotknąć. Dziwie się, że nie szczeka, zazwyczaj to robi... powiedziałam, na co pani złapała mnie za rękę powiedziała Ludzi się trzeba bać, a nie psów. Lilka poczuła się bezpiecznie, bo ta Pani nie wykonywała żadnych dziwnych ruchów, po prostu do niej podeszła, a z jej słowami zgadzam się w stu procentach.

3. Odpowiedzialność trzeba w sobie wypracować, nie da się jej kupić na wyprzedaży, a cierpliwość jest złotem.
    Chyba nie do końca zdawałam sobie sprawy ile obowiązków na mnie czeka. Widziałam pieska jako kochaną, ale żywą przytulankę, zapominając o tym, że ona też może mieć uczucia, emocję i potrzeby. Nie zrozumcie mnie źle, liczyłam się ze spacerami, karmieniem, ale chyba samo wychowanie mnie delikatnie przerastało, właściwie do dziś czasem opadają mi ręce. Pies nie może szczekać na ludzi, na inne psy, na dzieci. Nie może ciągnąć na smyczy, nie może iść z przodu, powinien iść za właścicielem. Nie powinien skakać po ludziach, a już tym bardziej ich gryźć. Ma jeść po tym jak właściciel zje posiłek, by znał swoje miejsce w stadzie.
Zasad było tak wiele, że aż głowa mi pękała. Początkowo chcieliśmy zastosować je wszystkie, zapominając o zdrowym rozsądku i o tym, że to nie jest zabawka, ani zwierze w cyrku. Na wszystko trzeba czasu.
Dlatego przestałam się z nią szarpać. Chodzi na krótkiej smyczy, ale nie przy nodze i pozwalam jej iść przede mną.
Daje jej jeść wtedy, gdy wiem, że może być głodna bez względu na to czy już jadłam, czy jeszcze nie.
Przestałam na nią krzyczeć o to, że szczeka. Przecież to jedyny dźwięk jaki może z siebie wydać. Może być oznaką radości, złości, podekscytowania... Niekoniecznie jest to agresja.
Dałam jej czas na zaufanie, na poczucie bezpieczeństwa, na aklimatyzację.
Ona jest jeszcze młoda i giętka, co nie znaczy, że nauczymy jej wszystkiego na raz, że od razu musi być psem idealnym.

4. Ludzie są złotem, ale i przekleństwem.
    Zabrzmiało złowrogo, ale w rezultacie nie do końca tak jest. Początkowo nie przejmowałam się jej szczekaniem na klatce, zaczepianiem ludzi, bo jak wspomniałam wyżej zaczęliśmy ją uczuć tego jak ma się zachować. Jest to proces wolny i są tacy, którzy to rozumieją i tacy, którzy jakby mogli to zabiliby mnie wzrokiem, choć szczerze przyznam, że tych otwartych jest trochę więcej. Zagadują do mnie, uśmiechają się do pieska i sprawiają, że mój humor zmienia się o sto osiemdziesiąt procent.  Pies to pies, a dziecko to dziecko - mają przywileje i czas na naukę.

5. Bezgraniczna radość w każdej sytuacji.
    Chyba nigdy nie poznałam osoby, która bez względu na pogodę, samopoczucie, dzień, byłaby zadowolona. Natomiast psy mają w sobie tyle euforii, że zarażają tym na potęgę. Nie ważne czy byłam pod prysznicem przez 5 minut, czy nie było mnie w domu dwa dni - radość na mój widok jest zawsze równie intensywna.

6. Drzemka w środku dnia nie jest niczym złym.
    Odkąd Lilka z nami mieszka zdarza mi się położyć obok niej na łóżku i po prostu zasnąć na pół godziny. Nie mam z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia czy nieprzyjemności, po prostu potrzebuje chwili odpoczynku, więc ją sobie zapewniam.

7. Wstawanie rano może być przyjemne.
    Rosa na stopach o poranku to cudowne uczucie. Nie mogę uwierzyć, że kiedyś nie zrywałam się z łóżka wcześniej niż o 11... Tyle traciłam. Teraz wstaje wcześniej, dodatkowo piesek zapewnia mi poranny spacerek, a później rozbudzone jemy śniadanie.

Pozdrawiam was cieplutko! ♥

10 komentarzy:

  1. Podobne rzeczy mógłby powiedzieć każdy właściciel jakiegoś przymilnego zwierzaka. Posiadanie takowego, otwiera oczy na wiele więcej, zaczynasz patrzeć na świat z perspektywy także pupila, by go lepiej rozumieć i dawać mu jak najlepsze warunki

    OdpowiedzUsuń
  2. Spanie do 11 i mi wydaje się być obecnie czymś niedorzecznym. :D A pamiętam, że kiedyś ciężko mi było się wygrzebać z łóżka o tej porze! :O
    Posiadanie psa to piękna sprawa. :) Z pewnością uczy odpowiedzialności. Śliczny ten Twój piesek.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest absolutnie prześliczna! Tak wczesne wstawanie wciąż wydaje mi się dużym wyzwaniem, zwłaszcza zimą. Ale spania do 11 jeszcze bardziej sobie nie wyobrażam. :D
    Zwierzęta są absolutnie niesamowite, potrafią tyle dać, tyle pokazać, tyle nauczyć. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem oczarowana Twoim psem! Jaki on piękny <3
    Pies to ogromna odpowiedzialność, ale ile szczęścia, miłości! Sama ostatnio zastanawiałam się nad adopcją psiaka, ale z powodu moich częstych podróży jest to niemal niemożliwe. Mimo że pies to wiele dobra i jak najbardziej świetny motywator do np porannego wstawania tak w walizki tak często nie mogę go pakować. Jakkolwiek wierzę, że przyjdzie taki moment w moim życiu, gdy spokojnie będę mogła adoptować psa <3 Póki co mogę ukochać wszystkie dookoła. Twojemu czworonożnemu przyjacielowi życzę wszystkiego najlepszego <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ludzie okropnie śmiecą na ulicach. Są tak leniwi, że nie chce im się przejść kilku metrów. Twój piesek jest przesłodki :)
    Mój blog-klik

    OdpowiedzUsuń
  6. Sama wolę koty od psów, ale Twojej spostrzeżenia są bardzo ciekawe.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pies to przede wszystkim lekcja odpowiedzialności. Trzeba być naprawdę złym człowiekiem,żeby nie wyciągnąć wniosków z pojedynczego zaniedbania. Z resztą pies potrafi o sobie przypominać więc i nie tak łatwo go (przypadkowo) zaniedbać. A i życie z psim przyjacielem nabiera kolorów, ktoś jest nam wdzięczny za to co robimy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja nigdy psa nie miałam. Niestety. Twoja Lilka jest przeurocza ;) I słyszałam już wcześniej, że od psa można się sporo nauczyć ;) Mnie porozrzucane śmieci zawsze doprowadzały do szału... Ale rozumiem, że teraz jak masz pupilka to zwracasz na to znacznie większą uwagę. I mnie przydałby się taki naturalny budzik, bo mam wrażenie, że przesypiam życie :D

    OdpowiedzUsuń
  9. punkt 7! na początku właśnie do niego się odniosę.. nigdy byłam i wydaje mi się, ze nie jestem rannym ptaszkiem, ALE prawdą jest to, że pięknie jest wstać rano, posłuchać śpiewu ptaszków i przede wszystkim.. mieć "więcej czasu".

    Sama mam dwa psy i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że są to cudowne istoty. Zgadzam się z pewnym cytatem, który mowi: "Pies jest jedyną istotą na swiecie, która troszczy się bardziej o ciebie, niż o samego siebie"..

    OdpowiedzUsuń
  10. Meh, te zasady narzucone "z góry", przez poradniki i strony internetowe często są dość bzdurne: pies ma być tak wychowany, by jego zachowanie odpowiadało Tobie, a nie komuś innemu. Dlatego to, co on może, a co nie jest totalnie indywidualną sprawą. :)
    A chusteczki... no cóż, przy szczeniakach to faktycznie jest masakra, dlatego warto psa jak najszybciej uczyć komendy "puść"/"wypluj to". Chociaż nie jest to łatwe zadanie, zwłaszcza przy ciekawskim szczeniaku.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Pololistka , Blogger