Moje wybory - Filologia Polska

Decyzja padła nagle, choć była dobrze przemyślana. Początkowo chciałam zostać grafikiem, bo podobało mi się wyobrażanie mojej osoby w ołówkowej spódnicy z dobrym zarobkiem, jednakże życie miało nieco inny plan. Kiedyś o tym myślałam, analizowałam w głowie i bardzo teoretyzowałam, ale szybciutko zniechęcili mnie ludzie mi najbliżsi, dlatego raz dwa wymazałam ten pomysł z tablicy i brnęłam dalej w wyobrażenie o niesamowitych pieniądzach, bo tylko ta myśl odwodziła mnie od przeznaczenia. Dopiero po pewnym czasie dotarło do mnie to jaka jestem naprawdę, co mi gra w duszy i co sprawia, że jestem szczęśliwa. Uwierzcie bądź nie, ale zdecydowanie nie jest to najnowszy mercedes, najlepszy telefon czy ogromny dom z basenem, którego nie jestem w stanie sama posprzątać. Szczęście dają mi ludzie i poczucie, że jestem potrzebna. Odkąd pamiętam chciałam być kimś, chciałam zmieniać świat i postrzeganie. Mój pierwszy plan to było zostanie piosenkarką, ale nie wyszło, dlatego postanowiłam zostać nauczycielką i jestem już na tyle dorosła, że mówię to na głos, z dumą i pełną odpowiedzialnością.

Pracując za granicą na wakacjach, sezonowo, tylko się utwierdziłam w tym, że to nie dla mnie, że jestem typem mózgowca, który musi mieć cel. Zrozumiałam, że studia to jedyna dobra droga, bo na jej końcu będzie moje szczęście. Pamiętam jak dziś, jak wszyscy wyśmiewali się, gdy tylko mówiłam o kierunku studiów, jak drwili i rzucali głupie żarty, które krążą w internecie od lat. Wtedy właśnie zaczęłam się wstydzić swoich wyborów. Ba! Nawet przeszło mi przez myśl, by zostać i dalej pracować na magazynie, bo lepszy zarobek. Dzięki Bogu mam przy sobie osoby, które mnie od tego odwiodły i kazały wręcz ukończyć, albo chociaż spróbować to co zaczęłam. W tym momencie, z tego miejsca chciałabym im bardzo podziękować, bo dzięki nim zaczęłam najlepszy okres w swoim życiu.



Studia można przeżyć po swojemu i w dobrym towarzystwie.
Znam wszystkie plotki, ploteczki i stereotypy, ale od samego początku wiedziałam, że ja takim studentem nie będę. Po pierwsze nie przepadam za dużymi ilościami alkoholu, głośne imprezy odpadają, a kluby jak dla mnie są wylęgarnią przypadkowego seksu (oczywiście nie zawsze, wszędzie i nie wszyscy). Dlatego znalazłam sobie towarzystwo, które nie imprezuje zbyt wiele, ale z drugiej strony trochę wyciąga mnie z mojej strefy komfortu, za co jestem im niezwykle wdzięczna. Dzięki nim mogę przeżywać studenckie życie w każdym aspekcie, ale tak jak mi pasuje i nie skacząc w przepaść, tracąc osobowość. To jest mój pierwszy plus studiowania, świetne koleżanki i prawdziwe przyjaźnie.

Nauka dla siebie, nie dla innych.
W końcu i na reszcie uczę się tego co mnie interesuje i w takim stopniu jaki mnie zadowoli. Na studiach nie ma czegoś takiego jak kujoństwo i same piątki, przynajmniej w moim mniemaniu. Bo tutaj trzy jest osiągnięciem, z przedmiotu bardzo trudnego, ale i z tego, który interesuje nas nieco mniej. Nikt nie kręci nosem, nie poniża, nie rzuca tekstów w stylu "stać cię na więcej", bo wszyscy zdają sobie sprawę, że specjalistyczna nauka to nie przelewki. Jeśli jakiś przedmiot jest dla mnie czymś nieciekawym to uczę się tylko tyle, żeby zdać, jeśli jednak coś mnie interesuje to rozgryzam temat na małe kawałki, przewalam kolejne tomy ksiąg i dostaję piątkę, a taka piątka to czysta satysfakcja.

Studia nie są dla każdego. 
I to sprawa święta, co jednak nie znaczy, że nie warto próbować.
Jeśli żaden kierunek nie wzbudza w Tobie zainteresowania to poczekaj.
Jeśli nie jesteś pewien to poczekaj.
Jeśli jednak nie lubisz się uczyć to sobie odpuść.
Bo nikt nie podaje niczego na tacy. W większości przypadków na wykładach przekazuje się niewielki procent potrzebnej wiedzy. Trzeba się przyjaźnić z bibliotekarką i przemierzać odmęty internetu, o których nie mieliśmy zielonego pojęcia, czytać przypisy, wstępy do książek i artykuły naukowe.
No i najważniejsze, trzeba być zawziętusem z pasją w sercu, bo inaczej mimo wielkich chęci po prostu myśl o poddaniu jest przyjemniejsza i bardziej kusząca.


A na koniec tego chaotycznego wpisu, któremu może trochę brakuje merytoryki i porządku, kilka stereotypów albo komentarzy, które usłyszałam przez ubiegły rok. 

"Idę na filologię, bo lubię czytać"
Słyszałam ten tekst milion razy, ale kompletnie go nie rozumiem, bo przecież czytać można wszędzie i za darmo, nie trzeba mieć do tego wykształcenia wyższego. Po za tym można przeczytać milion książek i wiedzieć wszystko, ale nie umieć tego przekazać, a można przeczytać tylko jedną i oczarować absolutnie wszystkich. Udowodnił to nie jeden maturzysta.

"Na filologię polską można iść i przejść niezauważonym nie robiąc nic"
Gorszej bzdury nie słyszałam! Ja nawet jestem skora powiedzieć, że na filologi robi się dużo za dużo! Sesją, sesją, ale trzeba się do niej porządnie przygotować. Cała bajka zaczyna się od spojrzenia w sylabus i załamania rąk, a dopiero później jest płacz, zgrzytanie zębami i wycieczki do biblioteki. Masa streszczeń, masa opracowań i interpretacji no i same dzieła, które nie zawsze są odpowiedzią na jakiekolwiek pytanie. Chociażby gdy zdawałam oświecenie, dostałam 150 pytań i większość z nich wyglądała tak: Omów zagadnienie na podstawie powieści lub wątku, lub twórczości danego autora. No i tu zaczynają się wysokie schody, przez które trzeba przebrnąć czytając dużo więcej i przerzucając kolejne strony w odmętach internetu.

"Bycie nauczycielem to niewdzięczny zawód z niskimi zarobkami"
Otóż nie do końca... Niewdzięczna może być praca w kamieniołomie, choć i  to nie do końca. Możliwość nauczania, nie jedynie suchej wiedzy, ale i spojrzenia na wiele spraw jest ogromnym darem. Możliwość kształtowania młodego pokolenia, tworzenia nowych ścieżek i zachęcania oraz dodawania otuchy, jest misją. Jeśli mogę zmienić świat, jeśli mogę wpłynąć na to jak będzie wyglądała przyszłość, nawet w najmniejszym stopniu, chce tego. Jeżeli mam zmienić tysiąc osób, albo tylko jedną, zrobię to. Po za tym dzieci potrafią dostarczyć zmartwień i zgryzoty, ale i radości, bo przecież jedynie one jeszcze nie są skażone problemami.
Jeśli zaś chodzi o zarobki, to faktycznie nie są najwyższe, ale wystarczy spojrzeć na to z innej strony. Etat większości to 40 godzin tygodniowo, nauczyciel ma ich jedynie 18, a cała reszta, czyli praca w domu zajmie mu maksymalnie 10, więc chyba nie jest to całkiem przegrana sprawa.

"Nauka w szkole? Każdy znawca jest w stanie to zrobić"
I tak i nie. Są ludzie, którzy mają ogromną wiedzę, chłoną ją jak gąbka, ale nie potrafią jej przekazać. Oni wiedzą i już, a inni są głupi skoro tego nie rozumieją. Trzeba tak mówić, żeby wszyscy zrozumieli, trzeba być cierpliwym, wymagającym, ale i ludzkim po prostu. Na nauczycielstwo nie ma żadnej metody, nauki, zasady czy reguły, to trzeba czuć. Mądry może być każdy, naukowcem może być każdy, ale bycie nauczycielem to zespół cech, które albo się posiada, albo trzeba je wypracować, ale w żadnym przypadku nie da się ich "wyuczyć" z książek.

A czy wy studiujecie? Jakie jest wasze zdanie na ten temat? Chętnie poczytam o tym w komentarzach! 

Pozdrawiam Was cieplutko! 

28 komentarzy:

  1. W tym roku idę do klasy maturalnej.. od zawsze marzyłam, że kiedyś będę piosenkarką, bo kocham to robić.. niestety za późno się ogarnęłam i nie ma szans, że pójdę na te studia. Do robienia niektórych rzeczy trzeba się przygotowywać kilka lat. Tak więc wybór moich studiów będzie bardzo ciężki, ale miejmy nadzieję, ze dam radę! ;p
    tak odnośnie Twojego wpisu; jeżeli ktoś nam coś nieustannie wmawia, po jakimś czasie sami zaczynamy w to wierzyć..

    OdpowiedzUsuń
  2. ja jestem po filologii polskiej. i powiem Ci że nigdy nie pracowałam w zawodzie:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja studiuję lekarski i marzę o tym, aby pomagać w tych trudniejszych chwilach. Aby dawać nie tylko zdrowie, ale i uśmiech. A na nauczyciela nigdy bym się nie zdecydowała, ale to dlatego, że w rodzinie już mam wielu nauczycieli i widzę, jak dużo czasu spędzają pracując w domu (pisanie i sprawdzanie klasówek, próbnych matur, egzaminów itd) i jak mało mają chwil dla siebie. Ale na pewno nie wszyscy tak mają. :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Też kiedyś chciałam śpiewać, niestety system edukacji w latach wczesnoszkolnych w szkołach w małych, hermetycznych miejscowościach z tendencją do dzielenia społeczeństwa na gorszy i lepszy sort skutecznie zabija wszystkie talenty w dzieciach, które nie należą do elity (zapomnij, że będą Cię wspierać, gdy masz talent, jeśli nie jesteś córką nauczycielki lub córką najbogatszych, wpływowych ludzi w gminie). Ponadto odbiera wszelką pewność siebie i bardzo łatwo jest zrezygnować z marzeń:)

    Niestety nie miałam tyle szczęścia, co Ty. Mnie od początku naciskano w kierunku zarobków. Wylądowałam na mechanice i budowie maszyn, bo zawsze należałam do ścisłowców, bo podobno brakowało w kraju inżynierów, bo podobno takie super zarobki i zero problemów z zatrudnieniem, tyle ofert pracy. Dziś już nie wybrałabym się drugi raz na te studia. Kobiety na rynku pracy są traktowane jak trędowate w tej branży, nieważne, że przez 3 godziny na rozmowie kwalifikacyjnej udowadniasz, że faktycznie tą wiedzę posiadasz, bo i tak na końcu słyszysz, że "kobieta w naszej firmie tego stanowiska nie zajmie", po czym proponują Ci pracę na magazynie, do której ani trochę nie potrzebne Ci są te studia i ta wiedza. O zarobkach nie wspomnę - różnica, między płacami kobiet a mężczyzn jest tak duża w naszym kraju (nie tylko w tej branży), że więcej ode mnie zarabiają osoby pracujące w Lidlu czy Biedronce. Zwyczajnie nieopłacalne było inwestowanie 5 lat nauki, gdy rynek pracy jest jaki jest.

    Dobrze zrobiłaś! Studia powinny być przyjemnością, nie przymusem, dlatego powinny być zgodne z zainteresowaniami. Dobrze, że wybrałaś tak, jak dyktuje Ci serce. Rynku pracy nie da się przewidzieć, rozczarować możemy się na nim zawsze, po każdym kierunku studiów, tym bardziej, że bez znajomości jest tak samo ciężko wszędzie, w każdej branży (od kilku lat obserwuję zatrudnianie osób niekompetentnych, generujących straty dla firmy, tylko dlatego, że są czyjąś rodziną/znajomymi/przyjaciółmi itd.). Absolutnie zarobki, perspektywy zatrudnienia nie powinny więc decydować o wyborze studiów - rób to, co przynosi Ci radość, a na martwienie się o pracę zawsze może przyjść taki czas, po studiach <3

    Pozdrawiam!
    Tov :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też długo naciskano, a głupich komentarzy odnośnie kierunku, który obrałam słyszałam już tak dużo, że nie zliczę. Początkowo to nawet się nie przyznawałam, bo nie chciałam kolejnej szpilki wbitej prosto w serce. Dodatkowo mój wychowawca z technikum gdy tylko się dowiedział, że chciałabym zostać nauczycielem aż dzwonił do moich rodziców by odwieźć mnie od tej decyzji. Mimo wszystko się nie poddałam, nie ugięłam i gdybym miała podjąć tą decyzję raz jeszcze, zrobiłabym to samo :)
      Nawet nie wiedziałam, że jest taka dyskryminacja kobiet w tym zawodzie. Na ich miejscu bym się wstydziła, bo jest XXI wiek...Jedyne co mi się obiło o uszy to gdy kobiety są kierownikami na budowie, wtedy są mniej szanowane, ale w kierunkach technicznych... wstyd! Pozostaje nam jedynie mieć nadzieję na lepsze jutro i na prawdziwe równouprawnienie, bo mówić można dużo, ale słowa to nie czyny... Przypomniało mi się jedna sytuacja. Jak byłam rok temu w Niemczech na magazynach i my kobiety pracowałyśmy nieraz ciężej niż mężczyźni to wiesz co usłyszałyśmy w odpowiedzi na narzekanie? "No przecież chciałyście równouprawnienia to macie"... Ręce mi opadły, ale przecież nie od dzisiaj wiele problemów bierze się z niezrozumienia tematu i z niewiedzy...
      A Tobie kochana życzę sukcesów i satysfakcji z pracy, wierzę, że będzie lepiej, zawsze jest!
      Pozdrawiam cieplutko!

      Usuń
    2. No i to jest właśnie całe sedno tego problemu! Ty doświadczyłaś tego na tych magazynach, ale powiem Ci, że tak jest wszędzie. Byłam już w kilku firmach w mojej branży i wszędzie kobiety pracują ciężej nie tylko fizycznie, ale także na tych biurowych stanowiskach po moim kierunku. Mało tego! Kobieta musi 10 razy wszystko sprawdzić i musi być bezbłędnie, jak się pomylisz (a przecież nikt nie jest nieomylny) to słyszysz teksty w stylu "kobieto, puchu marny, naucz się rysunku", ale gdy facet na tym samym stanowisku popełnia błędy przy każdym zleceniu, dla każdego klienta, nikt nie ma do niego pretensji! Nikt nad facetem nie stoi i nie pogania go, pytając o to, kiedy wypuści dokumentację na produkcję, podczas gdy ja i inna pani w biurze jesteśmy o to pytane nawet kilka razy dziennie, a nasze postępy są monitorowane przez cały czas niczym w domu Wielkiego Brata. Jest oficjalne przyzwolenie na to, żeby faceci mogli się obijać, pracują jak żółwie, podczas gdy my musimy mieć wydajność na poziomie 200%, bo przecież inaczej nie opłaca się nas zatrudniać, tego "puchu marnego". Co więcej, niemal codziennie zdarza mi się, że ktoś przychodzi do mnie z pretensjami, że niby coś źle zrobiłam, a tak naprawdę nie przeczytał dokumentacji ze zrozumieniem i wystarczyło przeczytać, by zobaczyć, że błędu jednak nie ma. Ale w kobietę każdy wątpi, bo takie chyba hobby. Choć już nauczyłam się, by wszystko sobie drukować i na wszystko mieć "podkładkę", dowód, że zrobiłam coś dobrze, to i tak wkurzające jest to, że wciąż się trzeba tłumaczyć i na każdym kroku udowadniać swoje kompetencje.

      Niestety, to samo, co słyszałaś o kierowniczych stanowiskach na budowie, tyczy się każdej technicznej branży. Jeszcze nie spotkałam w żadnej firmie kobiety-kierowniczki, która zarządzałaby mężczyznami nawet w biurze, chociażby przy papierkowej robocie w kontroli jakości. Masakra. I jest mi strasznie przykro, że spotkało Cię to nawet podczas pracy na magazynie. To coś, czego nie mogę zrozumieć. No ale dopóki rząd będzie nas chciał dalej zagonić do bezrobocia i hurtowego rodzenia, kusząc pieniędzmi na każde dziecko, zamiast próbować zmienić dla nas rynek pracy (mam wrażenie, że obecnej władzy istnienie kobiet pracujących i potrafiących samodzielnie myśleć jest mocno nie na rękę...), nie mamy chyba co liczyć na poprawę:( Co mocno mnie boli, bo niejednokrotnie pracujemy nie tylko ciężej, ale też sumienniej.

      Dobrze, że się nie poddałaś, tak właśnie trzymaj! Twoje życie, masz pełne praco decydowania o sobie! :)

      A mną się nie martw, pracuję nad tym, mam kilka lat, by zmienić swoją sytuację na lepsze. Na pewno ogłoszę to światu, gdy się uda <3

      Tov :)

      Usuń
  5. Muszę przyznać, że bardzo ciekawy tekst, szczególnie dla osób, które mają dylemat czy iść na kierunek, który ich ciekawi, ale inni odradzają, bo "gdzie Ty po tym znajdziesz pracę", czy iść na coś innego co przyniesie lepsze dochody w przyszłości, ale niekoniecznie satysfakcję, radość i uczucie spełnienia. Sama już studiuję na drugim stopniu, kierunek totalnie techniczny, choć przez wiele lat marzyła mi się filologia angielska. Sama wizja wykładów po angielsku to było dla mnie po prostu cudo. Ale potem zrobiło się nieco pod górkę, każdy mówił, że po tym kierunku kobiety pracują już nawet jako sekretarki, że angielski zna każdy, że studia są trudne i się po prostu nie opłaca (i to akurat było zdanie nauczycielki od angielskiego, z którą miałam kilka lekcji w ramach zastępstwa w liceum). Nie chciałam być bezrobotna, wiadomo, nikt tego nie chce, więc poszłam na coś totalnie innego w myśl zasady - jak mi dobrze zapłacą, to będę w stanie robić nawet to, co mnie nie ciekawi. Czy to był aż taki wielki błąd, tego nie wiem. Raczej jeszcze się nie dowiem i myślę, że będę mogła dojść do takiego wniosku może dopiero za kilka lat, jak studia skończę. Nie jestem jednak osobą, która ma tendencję do żałowania własnych wyborów. Raczej wychodzę z założenia, że tak miało być i że na pewno był to pewien etap na drodze do szczęśliwego życia. Na pewno cieszy mnie to, że poznałam naprawdę super ludzi. Na moim kierunku jest mało dziewczyn, na początku było nas na całym roku mniej niż 10, teraz na drugim stopniu jeszcze mniej, ale odpowiada mi to. Świetne towarzystwo sprawia, że chętniej tam chodzę.
    Rozumiem, że nie przepadasz za typowym studenckim życiem pełnym alkoholu i imprez - sama również się w to nie wkręciłam, nie moje klimaty. Głośnych imprez nie lubię, owszem, czasami fajnie jest wyjść gdzieś na piwo ale to tyle. To, że Twoje towarzystwo wyciąga Cię ze strefy komfortu również jest wspaniałe - będziesz miała później co wspominać:) Dzięki nim na pewno jest o wiele ciekawiej i tak jak mówisz, masz możliwość doświadczenia studenckiego życia w swoim własnym, odpowiednim wydaniu;D
    Wspaniale, że uczysz się dla siebie. Wtedy nawet jest łatwiej, jeśli czytasz o rzeczach, które Cię interesują. Czasami ma się wrażenie, że same wchodzą do głowy:) Sama niestety gdybym wyszła z założenia, że jeśli coś mnie nie interesuje, to uczę się jedynie tyle, by zdać, miałabym chyba same trójki;p Nie no, może przesadzam, nie potrafię uczyć się tylko na 3. Zresztą, kto nie lubi dostawać dobrych ocen, szczególnie jeśli dzięki nim można otrzymać stypendium?
    Wg mnie bycie nauczycielem to całkiem fajna sprawa, ale dla ludzi, którzy potrafią uczyć. Wiele zależy od dobrego nauczyciela, miałam panią od angielskiego, która czasów i gramatyki uczyła nas mówiąc "to musicie stosować tak na wyczucie" (wyczucie, którego żaden z uczniów wtedy jeszcze nie miał), miałam też taką, która wyznawała zasadę "w książce niby macie poziom rozszerzony, ale my to rozszerzymy bardziej" i dzięki niej przez 3 lata w liceum nauczyłam się więcej niż przez 3 lata szkoły podstawowej i tyle samo w gimnazjum. Podobnie miałam z przedmiotami ścisłymi, zawsze miałam pecha do nauczycieli od matematyki i dlatego nigdy nie polubiłam tego przedmiotu. Historia również nie była dla mnie, a jednak 1 rok z nauczycielem na zastępstwie i uczyłam się z lekcji na lekcję, chociaż wiadome było, że nigdy nie będzie pytał i nie zrobi kartkówki - robiłam to sama z siebie, bo chciałam, tak bardzo podobały mi się te lekcje. Dlatego uważam, że jeśli ktoś ma być kiepskim nauczycielem, to lepiej żeby nie był nim wcale. Sama się nie pchałam, nigdy nie chciałam uczyć, bo wiem, że jak coś tłumaczę to nikt nigdy nie rozumie;p co więcej, nie lubię dzieci. Mam jednak wrażenie, że z Ciebie będzie taka prawdziwa nauczycielka z pasją, której uczniowie słuchają z zaciekawieniem i nawet nie trzeba ich prosić o ciszę:)
    (Wybacz mi ten strasznie długaśny komentarz;p)
    Pozdrawiam!
    Indium

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za ten długi i treściwy komentarz, bardzo wiele dla mnie znaczy!
      Techniczne studia to już nie przelewki, wiadomo, że liczy się konkretna wiedza. U nas na humanistyce większości egzaminów jest ustna, więc można się łatwo obronić poprzez zmianę tematu albo sprowadzenie go na inną drogę. Sama to zastosowałam na jednym egzaminie, gdy pytania kompletnie mi nie podeszły i musiałam się bronić, więc grzecznie zaproponowałam inny tekst danego autora, tłumacząc się, że akurat na całe dwie strony lektur nie przeczytałam tylko tej jednej (co nie było tak dalekie od prawdy). Pod pewnymi względami jest łatwiej, ale myślę, że żadne studia nie są łatwe i przyjemne.
      Mogę Ci jedynie życzyć dobrej pracy, która prócz tego, że będzie przynosiła zarobek to dodatkowo nie będzie dla Ciebie jedynie obowiązkiem. Z czasem wiele rzeczy da się pokochać całą sobą. To tak jak ja w technikum uczyłam się grafiki komputerowej i choć wybrałam inną drogę, to grafika do dziś sprawia mi przyjemność. Lubię sobie coś dłubać, tworzyć i zbierać w całość, a wcześniej nigdy bym nie powiedziała, że wrócę do tego z takim uśmiechem :)

      Nauczycielstwo to ciężki orzech do zgryzienia, szczególnie jeśli chodzi o podstawówkę. Trzeba choć w niewielkim stopniu znać psychikę dzieci, umieć do nich podejść i stosować metody, które pomogą im pewne rzeczy zrozumieć. Dopiero studia otworzyły mi oczy na to, że nauka to jedna sprawa, a myślenie dzieci druga. Może dlatego jest tak wiele sfrustrowanych nauczycieli, bo wydaje im się, że coś jest łatwe i dziwi ich, że dzieci mogą tego nie rozumieć.
      Chciałabym być dobrym nauczycielem. Miłym, otwartym, ludzkim, ale i wymagającym. To jest ciężkie do zrobienia, znalezienie tego złotego środka... Ale myślę, że wiedzą o tym wszyscy, bo ten problem pojawia się nawet w momencie gdy zostaje się rodzicem.
      Pozdrawiam Cię serdecznie i raz jeszcze dziękuję za komentarz!

      Usuń
    2. Wiedziałam, że pod tym tematem moja siostra pokusi się o dłuższy komentarz też, bo to taki temat, przy którym mogłybyśmy przegadać 10 dużych kaw :D Co do nauczycielstwa - Twoje słowa nadają się do oprawienia w ramkę i wywieszenia w każdej szkole, do której uczęszczałam! Miałam strasznego pecha do tych sfrustrowanych nauczycieli, przydało by im się, by przeczytali raz a porządnie, co to znaczy być nauczycielem z powołania.

      Zazdroszczę pasji (bo tą pasję od razu widać po tym, jak o nauczycielstwie piszesz), ale powiem Ci, że w ogóle przyjemnie się czyta Twoje teksty. Fajnie się tu wraca, i nie są to tylko puste słowa, bo dość szybko wróciłam jak widać :D

      Tov :)

      Usuń
  6. Też kiedyś chciałam zostać piosenkarką, ale widzą to co się aktualnie dzieje między sceną a publiką, odwiodło mnie bardzo szybko. Nie chcę być kolejnym bożyszczem nastolatków – nie o to mi chodzi!
    Prozę też potrafię pisać, więc zapragnęłam wydawać książki. Chcę coś dobrego dawać ludziom, trochę relaksu z powieścią, trochę zabawy z fajnym dowcipem, trochę nauki z wplecionymi w tekst, mądrościami. I to jest to, co chcę robić. By gdyby chodziło o pieniądze, poszłabym na medycynę.

    Bycie pisarzem kojarzy się z emeryturą. Nie dbam o to, co inni ludzie o tym myślom – po co?! Robi się to, do czego czuje się smykałkę. I co reszcie do tego?

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie zdecydowałam się pójść na studia i szczerze mówiąc nie żałuję tej decyzji :) Teraz widzę wszędzie na około koleżanki które chwalą się magistrami, a ja mam na swoim koncie kilkuletnie doświadczenie w pracy, męża i prawie dwójkę dzieci (jedno w drodze). Nie mówię, że któreś z tych rozwiązań jest lepsze, bo każdy z Nas ma swoje priorytety i preferencje.

    Gratuluję takiego podejścia do stanowiska nauczyciela - choć nieco sądzę, że większość nauczycieli zaczynała z powołaniem, jednak wygasło ono gdzieś po drodze. To niestety często spotykane zjawisko, że ludzie wypalają się nawet w tych zawodach, które są dla nich stworzone.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie ma co się oglądać na innych, zwłaszcza na tych, co powtarzają ciągle te same stereotypy o studiach, kierunkach itd. Każdy ma prawo studiować to, co chce. Ja podzwiam ludzi, którzy wybierają kierunki, na których będą mogli pogłębiać swoje pasje, a które na pierwszy rzut oka wydają się ryzykowne pod względem przyszłych zarobków i znalezienia pracy.
    Ja zastanawiam się nad filologią hiszpańską, ale chciałabym też robić coś związanego z modą :)

    nicole's travel journal - podróże, moda & lifestyle

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwazam, ze jesli czujesz powołanie to jak najbardziej jesteś w odpowiednim miejscu. Najgorzej jak sie idzie na kierunek ktorego sie nie czuje, a potem sie męczy i niszczy dzieci w szkołach. Ludzie z powołaniem i pasja moga coś zmienić w szkolnictwie. Ja dobrze wspominam LO po cudownej nauczycielce od polskiego.

    OdpowiedzUsuń
  10. Cała masa mądrych i wartościowych wniosków. Zarówno pod względem studiowania ogólnie jak i tego konkretnego kierunku. Ludzie w większości kierunków widzą "luz i nic nierobienie". Żyją tak ze swoimi przekonaniami, opowiadają o nich przy każdej możliwej okazji i tylko wkurzają ludzi,którzy znają dany kierunek i ich opinia ma się nijak z realiami.

    OdpowiedzUsuń
  11. Dobrze, że miałaś osoby obok siebie, które odwiodły Cię od pomysłu zaprzestania robienia tego, co sprawia, że czujesz się szczęśliwa. Bo pójście na studia dla samych studiów nie ma sensu, ja coś doskonale o tym wiem. Zazdroszczę właśnie takim osobom jak Ty, które wiedzą, co chcą robić i co sprawia im przyjemność, dzięki czemu mogą się w tym kierunku rozwijać, bo najgorzej jest, gdy nie do końca wie się, co chce się robić i przez to kluczy się i szuka, i często marnuje się sporo czasu. Ja studiowałam gospodarkę przestrzenną i gdzieś na 3-im roku dopiero zrozumiałam, że z tym przyszłości swej nie wiążę. Teraz szukam tego czegoś po omacku, dostając co rusz kolejnego kopa w dupsko... Mam nadzieję, że kiedyś w końcu te wszystkie błędy mnie doprowadzą do celu. A Tobie życzę dużo wytrwałości w dążeniu do swojego celu i nie braniu do siebie tych wszystkich nieśmiesznych żartów rodem z internetow ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Sama nie studiuję, bo sama nie wiem jeszcze co dokładnie chciałabym ;o Jakkolwiek szanuję ludzi, którzy decydują się studiować czysto z pasji, a nie dlatego,że wszyscy studiują.
    Dwójka moich znajomych, którzy są małżeństwem zakochani są po uszy w dzieciach, szkole i nauczaniu. Po długim czasie braku pracy jako nauczyciel, mój kolega znalazł pracę w szkole i przyznaję szczerze, że nigdy nie widziałam go szczęśliwszego.
    Tak trzymaj i rob dalej to, co kochasz ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Idziesz teraz na 2 rok?
    Ja na 3, ale jeden kierunek studiów już skończyłam ^^

    Ogólnie bardzo zgadzam się z tym co napisałaś, a pójście na filologię to jednak jest trochę powołanie, a wszyscy Ci co twierdzą, że nie ma się tam czego uczyć niech pójdą na zajęcia z gramatyki historycznej ^^ Ale zwróciłabym uwagę na jeszcze jedną rzecz a propos lubienia czytania. Bo jako powód pójścia na studia, faktycznie po pewnym czasie samo lubienie może być już mało motywujące, aby je skończyć, ale z drugiej strony nie wyobrażam sobie na filologii osoby, która czytać nie lubi, chociażby ze względu na ilość lektur. I jasne są osoby bardziej zainteresowane językoznawstwem, ale nie da się ukryć, że o wiele więcej zajęć dotyczy literatury.

    Poza tym miło poczytać o doświadczeniach innych studentów z filologii ^^

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja już jestem po studiach, ale dzięki temu wpisowi na wspomnienie o STRASZNEJ ZŁEJ I TRUDNEJ SESJI aż się uśmiechnęłam. Że już mam to za sobą. :D Kurcze były przedmioty, które wydawały się nie do przeskoczenia - a jednak, dało się. ^^ Wystarczy chcieć. Jeśli ktoś studiuje to co mu się podoba i to co lubi, to da radę - bo robi to dla siebie. A jeśli ktoś studiuje z rozsądku, bo mama kazała, to sorry... Warto się tak męczyć?
    Generalnie całe studenckie czasy wspominam bardzo pozytywnie. Zwłaszcza studia dziennie - chyba najbardziej beztroski czas. ^^

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetnie, że się nie poddałaś :) Ja mam zamiar studiować psychologie, ale zobaczymy jak to będzie. Trochę mnie zaskoczyłaś tym, że informacji trzeba szukać na własną ręką. Życzę powodzenia!

    https://weruczyta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Mam znajomych na tym kierunku i co tu dużo mówić, mają sporo roboty. Niby studiując dziennikarstwo mam często pokrewne zajęcia, ale przynajmniej u mnie wykładowcy podchodzą do tematu bardzo "sympatyczne". Np. na zajęcia z reportażu wystarczy, że przeczytamy fragment, podyskutujemy. Jeśli nic nie przeczytamy - po prostu mamy siedzieć cicho i tyle. Nikt nie będzie niczego na nikim wymuszał. Sami mamy chcieć i choć trochę ogarniać temat. A na filologii dobrze wiem, że coś takiego by nie przeszło.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja nie studiuję i raczej nie zamierzam, aczkolwiek nie wiem co przyniesie przyszłość.
    Na filologię Polską wybrała się teraz moja koleżanka :) Również życzę powodzenia!
    Pozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  18. Podziwiam, że poczułaś, że filologia polska jest dla Ciebie. Ja nigdy za tym przedmiotem nie przepadałam i cieszę się, że się skończył. Zgadzam się z tym, że na studiach trzeba się zaprzyjaźnić z bibliotekarką, to jest całkowita prawda. Nikt na wykładach całości nie poda i jak ktoś sam sobie nie sprawdzi to nie będzie wiedział :)
    Mój blog-klik

    OdpowiedzUsuń
  19. Skończyłam historię, w szkole nie uczę, co kiedyś wydawało mi się jedyną opcją na przyszłość :) Złożyłam tez papiery na filologię polską, dostałam się i miałam wielki dylemat. Tym większy, że na filologię szła moja przyjaciółka, więc miałabym prosty start i punkt zaczepienia. Ale historia wygrała. Żałuję dziś, tak nieśmiało, ale żałuję... Czasu nie cofnę, nie żałuję swoich studiów, ale myślę,że filologia więcej by mi dała...
    okularnicawkapciach.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
  20. Uważam że filologia jest naprawdę ciężkim kierunkiem. Ja sudiowałam resocjalizację i nauki było również mnóstwo ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Pamiętam swoje dylematy, jakie studia wybrać, rozważałam same techniczne, choć była też w tle myśl o filologii obcej (wtedy najpewniej rosyjska od podstaw). Nauczycielką nigdy bym nie została, nie nadaję się kompletnie, ale myślę, że nadałabym się na tłumacza. ;) Ostatecznie skończyłam techniczny kierunek uważany za przyszłościowy i może nie jest źle, ale coraz bardziej mam wątpliwości, czy to był dobry wybór. Chociaż studia mi się całkiem podobały, teraz tylko myślę, że mogłam ten czas lepiej wykorzystać. Rodzina odwodziła mnie od budownictwa i może i dobrze na tym wyszłam (mogłoby być trudniej z pracą i dla zrobienia uprawnień trzeba przepracować trochę na budowie, a ja słabo widzę siebie w roli wydającej polecenia budowlańcom), ale jednak pociągałoby mnie to bardziej niż obecny zawód. Na pomysł matematyki też się ludzie krzywili i nawet poważnie tego nie rozważałam, a może nie byłoby to wcale głupie...
    Ach, to przegadywanie się co do łatwości studiów... :P (Dla mnie - i pewnie wielu dumnych ścisłowców i inżynierów - czytanie setek opasłych tomów to byłoby za dużo, i to też mnie odrzucało od filologii obcych, bardziej interesowało mnie językoznawstwo.) Ważniejsze przecież, żeby COŚ dały - niekoniecznie sam papier (obecnie często wymagany), ale wiedzę, umiejętności i warunki do rozwoju. ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Ciekawy blog ! I widzę duże dyskusję :D Pozdrowienia kochana ! :D :*

    Jestem tu nowa :( Blog <3
    Jeśli się spodoba proszę o follow <3 :* :*

    OdpowiedzUsuń
  23. Zawsze wychodzę z tego założenia, że jesli studiujesz to co lubisz, to jesteś we właściwym miejscu. Mój wybór studiów też wzbudził wiele kontrowersji, ale ze strony rodziny. Tata nie był za bardzo przekonany do mojego pomysłu, bo "masażystą można zostać już po dwóch latach studium". Masażystą tak, ale fizjoterapeutą już nie, bo to coś większego. Jednak tata chyba się z czasem przekonał do mojego wyboru.

    OdpowiedzUsuń
  24. Mam wrażenie, że kiedyś 70% dzieciaków marzyła o zostaniu piosenkarzem/piosenkarką. Dziś zamieniliśmy to na youtuber-a/influencer-a. Sam marzyłem o scenie, ale jak to zwykle bywa, musiałem porzucić marzenia na rzecz realnego życia ;D. Polonistyka jest pięknym kierunkiem i wcale nie łatwym, podziwiam Cię! Nie masz powodu by się wstydzić swojego wyboru.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Pololistka , Blogger